Zabawy do późnej nocy nie były standardem w XVI i XVII w. Godziny otwarcia karczm, szynków i sal tanecznych ustalała zwykle rada miejska. Ze względu na to, iż wśród weselników znajdowali się członkowie bolesławieckiego magistratu, zezwolono na biesiadowanie aż do północy.
Tańce, choć dziś wydają się naturalnym elementem zabaw, przez większość wieku XVI i XVII były krytykowane, a nawet zakazywane przez teologów i osoby duchowne. Uważano, że figury, które wymuszają kontakt fizyczny między tancerzami, są niegodne i podszyte pożądaniem, a przez to powinny być napiętnowane. Ciężko jednak wyobrazić sobie świętowanie bez muzyki i tańca, toteż z czasem powstał podział na tańce “niegodne” oraz “godne”, czyli takie, które praktykowano na dworach i podczas zabaw. Wśród wymienionych przez bolesławieckiego kronikarza tańców, które pojawiły się podczas wesela w 1614 r., odnajdujemy taniec zwany “polskim”, obroty, kapriol, taniec dwunastu miesięcy oraz nowy rodzaj menueta. Zabawę rozpoczął Jacob von Brauchitsch (ojciec druhny) w parze z panną młodą. Panu młodemu z kolei w pierwszym tańcu towarzyszyła druhna Magdalena, córka Jacoba.
Temat nocy poślubnej jest współcześnie wątkiem bardzo intymnym, zarezerwowanym dla młodej pary. Inaczej jednak na te kwestie zapatrywano się w wiekach wcześniejszych. Wesele nie kończyło się wraz z ostatnim tańcem wieczornym, ponieważ biesiadnicy często mieli w zwyczaju odprowadzać młodą parę do alkowy. Pierwszą noc małżeńską traktowano jako swoisty moment przejścia między dziewictwem a dojrzałością, toteż towarzyszyły jej pewne obrzędy i tradycje, które kultywowano także w XVII-wiecznym Bolesławcu.
Jak podaje Ruthard, po zakończeniu tańców młoda para została odprowadzona przez biesiadników do izby sypialnej. Zanim nowożeńcy zawarli za sobą drzwi, burmistrz Namsler symbolicznie rozwiązał synowej wyszywane złotem podwiązki, żona burmistrza z kolei zdjęła jej pas i podarowała niezwykle kosztowny czepiec – nieodzowny element garderoby mężatki. Panna młoda została również obdarowana symbolicznymi pocałunkami: druhna złożyła pocałunek “dziewiczy”, z kolei pani von Brauchitsch przekazała pocałunek “kobiecy”. Obecni przy ceremonii goście weselni wznosili w tym czasie toasty ostatkami wina, które zwano w tej sytuacji “dziewiczym”.
Kolejnego dnia, już o 10 rano, weselnicy odwiedzili młodą parę w sypialni, tym razem wznosząc puchary pełne wina zwanego “kobiecym”. Porannym toastom towarzyszyły dźwięki trąb i bębnów. O godzinie 12 gości zaproszono do stołu. Kronikarz wspomina o 12 zaserwowanych daniach, jednak zaznacza, iż nie było wśród nich słodkości. Po posiłku orszak udał się na spacer po lasku, który miał się rozciągać w okolicach Sandschenke – jednej z karczm zlokalizowanej niegdyś w okolicy obecnego zbiegu ulic Asnyka i Spółdzielczej.
W trakcie spaceru oprócz delektowania się słodyczami goście mieli możliwość zaznania najbardziej popularnych wówczas rozrywek. Kronikarz podaje, iż wśród gier, którym oddawali się goście weselni, znalazły się m.in. hahnewerfen i eierlesen. Choć kronikarz nie wyjaśnia zasad owych gier, to dzięki informacjom zawartym w innych źródłach z epoki jesteśmy w stanie odtworzyć ich główne zasady.
Wywodziło się z zabaw bractw kurkowych, praktykowanych już w XVI w. Wedle tradycji przyprowadzano do ogrodzenia koguta, a następnie starano się rzucić w zwierzę skręconym, wydrążonym i długim na jedną stopę kijem. Wedle zasad bractw kurkowych, jeśli komuś udało się wykonać śmiertelny rzut, otrzymywał honorowy tytuł i cynowy dzbanek. Ta bestialska z dzisiejszego punktu widzenia zabawa praktykowana była wśród członków wrocławskiego cechu rzeźników jeszcze w XVIII w.
Zabawa wywodzącą się z wiosennych obrzędów. Z opisów wynika, iż już w XVI w. jej zasady różniły się w zależności od miejsca, w którym ją praktykowano. W najogólniejszym ujęciu była to gra rywalizacyjna, w której zawodnicy mieli za zadanie zebrać jaja rozłożone wzdłuż wytyczonej trasy i bezpiecznie rzucić je do łapiącego, który był zaopatrzony w wyłożony plewami kosz. Jednak po drodze czekały na uczestników różnego rodzaju utrudnienia, które sprawiały, że zawody stawały się zabawnym widowiskiem. Tradycja eierlesen jest nadal żywa i praktykowana przy okazji świąt wielkanocnych m.in. w Niemczech.
Muzeum Ceramiki
11.00-17.00
Centrum Dawnych Technik Garncarskich
nieczynne
Punkt Informacji Turystycznej
10.00-16.00
Muzeum Ceramiki
11.00-17.00
Centrum Dawnych Technik Garncarskich
nieczynne
Punkt Informacji Turystycznej
10.00-16.00
Muzeum Ceramiki
nieczynne
Centrum Dawnych Technik Garncarskich
nieczynne
Punkt Informacji Turystycznej
nieczynne
Muzeum Ceramiki
nieczynne
Centrum Dawnych Technik Garncarskich
nieczynne
Punkt Informacji Turystycznej
nieczynne